-Ej ty-krzyknęłam chcą zwrócić na siebie uwagę chłopaka-Za kogo ty się uważasz to jest miejsce publiczne.Tu każdy może zjeżdżać.
-Uspokój się młoda damo i idź se pozjeżdżać gdzie indziej-powiedział oschle niższy murzyn.No chyba po moim trupie.
-Przepraszam,ale nie rozmawiam z panem-posłałam ochroniarzowi chyba tak mogę go nazwać,sztuczny uśmiech ponownie się wychylając za jego wielkiego ciała.Ta.... jestem przy nim malutka.
-Raczysz się do mnie odwrócić czy jesteś zbyt zadufanym dupkiem,żeby to zrobić-krzyknęłam czując,że zaraz mnie coś trafiłi ja się produkuje a on co?Ma mnie w dupie.O nie mój drogi,tak nie będzie.-Korona ci z głowy nie spadnie jak to zrobisz.
-Uspokój się dziewczynko krzykiem nic nie wskórasz.Po prostu odpuść i idź się pobawi w piaskownicy.-mruknął od niechcenia odciągając mnie w tył,gdy prawie weszłam na teren ramp.
-To wy lepiej zabierajcie swojego lalusia i stąd spadajcie-odezwał się Chris wiedząc,ze teraz jego kolej,aby coś dodać choć ja jeszcze nie skończyłam.-Tu wszyscy mogą zjeżdżać i nie macie prawa nam tego zabraniać.
-Włąśnie w ogóle kim jest ten gościu,że tak go pilnujecie?-zapytała Jessica wskazując ręką za ochroniarzy.-Co to jakiś syn prezydenta czy jak?
-Prezydent nie ma syna-mruknęłam cicho poprawiając przyjaciółke.-Ale to nie o to tu chodzi,ona ma racje kim jest ten gościu,że zagradzacie teren wokół tylko dlatego,żeby pan wielki dupek mógł se pozjeżdżać?-dodałam tym razem głośniej,starając się jakoś dotrzeć do tych dwóch idiotów przede mną.
-Raczycie nam od powiedzieć-Chris zakładając ręce na piersi spojrzał na dobrze zbudowanych męższczyzn,a następnie przeniósł wzrok na mnie i z powrotem na nich-No czekamy
-Nie musimy udzielać wam takich informacji.....-od powiedział ostro jeden z ciemnoskórych i widząc jak otwiera usta wiedziałam iż chciał coś jeszcze dodać,ale ktoś mu przeszkodził.
-Co się tu dzieje Braian?-zapytał chłopak wychodząc za męższczyzn.No nich to,Bieber.Boże gorzej już nie mogłam trafić.
-Nic,panie Bieber panujemy nad sytuacją-od powiedział Braian z tego co słyszałam przed chwilą miał tak na imię.-Tylko te dzieciaki nie chcą sobie stąd pójść,ale zaraz je stąd przegonimy.
-Dobrze-od powiedział cofając się w stronę ramp-A i dziewczyno nie nazywaj mnie dupkiem skoro mnie nie znasz-dodał odwracając się w moja stronę.-To co mówią w mediach to nie zawsze prawda.
-Wiem,że cie nie znam,ale uważam cię za dupka,bo postawiłeś swoich dwóch przygłupów i nie mogę sobie z przyjaciółmi pozjeżdżać.-odpyskowałam zakładając ręce na piersi i napierając bardziej ciężarem ciała na lewą nogę,natomiast prawa wystawiłam do przodu-Za kogo się uważasz.To miejsce publiczne i nie masz pieprzonego prawa,aby je sobie odgradzać-wrzasnęłam czując jak złość we mnie wzrasta.
-Zagrodziłem bo miałem taką zachciankę-odburknął poprawiając swoje okulary przeciw słoneczne-Skatepark był pusty,więc nie widziałem problemu.
-Ale teraz są chętni,aby skorzystać z niego-powiedziałam oschle tak jak on w stosunku do mnie.Oj tak potrafię czasami być wredna i pokazać charakterek.-Zamierzasz zrobić coś z tym faktem?
-Nie-rzucił wracając do jazdy na desce.
-Palant-krzyknęła czując,że zaraz wybuchnę-To jak na trzy-spojrzałam na przyjaciół,a oni tylko skinęli głowami.Patrząc na zdezorientowanych męższczyzn zaczęłam odliczać na palcach.
-Trzy-krzyknęła i ominęłam goryli wyjeżdżając na rampy a zaraz za mną Jess z Chris'em.Przejeżdżając wszystkie rampy w tą i tamtą opuściliśmy park pozostawiając oniemiałego Justina.Zatrzymując się kawałek przed ulicą cała nasza trójka wybuchła nie pohamowanym śmiechem,ponieważ objechaliśmy wszystkie rampy w takim tempie,że ochroniarze Bieber'a nie mieli nawet szans w załapaniu nas.
-Lepiej nie zadzierać z naszą trójką,bo i tak dostaniemy to cop chcemy-zaśmiał się Chris przybijając piątkę ze mną i brunetką.
-Prawda-wydukałam pomiędzy śmiechem-To jak co teraz robimy?
-Choć my na ten drugi koło plaży-za proponowała Jessica przeczesując swoje długie włosy-Może tam będziemy mieli gdzie pojeździć.
-Tak,ale podobała mi się ta pogawędka-przyznałam wskakując na deskę i ruszając za blondynem w stronę skateparku nad plażą.Dojeżdżając zastaliśmy kilkoro skejterów.Coś sądzę iż nie będą mieć nic przeciwko temu,że skorzystamy z ramp.Poprawiając koka na wszelki wypadek w razie jak by miał się rozwalić i z szerokim uśmiechem na twarzy odepchnęłam się nogą od asfaltu wprowadzając deskę w ruch.Zjeżdżając w tą i tamtą uśmiechałam się jak idiotka,ale to było to.Tego potrzbowałam po szalonym weekendzie podczas,którego przygotowałam przyjęcie i nudnym dniu w szkole.Kiedy słońce zachodziło kupiliśmy sobie lody i siadając na pisaku podziwialiśmy przepiękny zachód słońca.Tak może to dziwnie zabrzmi,bo jest luty,ale mamy tu czasami ładne zachody o tej porze roku.Dlatego tak uwielbiam to miasto,rzadko kiedy jest zimno z czego się bardzo cieszę,ponieważ nie lubię zimna.Może dlatego,że mam hiszpańskie korzenie.Nie wiem.Wracając jechaliśmy podśpiewując sobie przeróżne piosenki.Najbarzdziej chyba się darliśmy podczas śpiewania piosenki Whitney Houston I Will Always Love You wtedy wszyscy ludzie patrzyli się na nas jak na jakiś chorych umysłowo.Zbytnio nam to nie przeszkadzało,gdyż mamy dystans do siebie i nie przejmujemy się jak ktoś się z nas śmieje.Wyjeżdżając z deptaka wzdłuż plaży nie zauważyłam i wpadałam na coś......a może kogoś.......
_______________________________________________________________
* To tak na początek życze wszystkiego najlepszego z okazji Świąt.
* Rozdział może nie jest za długi i za ciekawy,ale mam dobrą wiadomość
powróciła mi wenna i mam znowu pomysły na to opowiadanie,więc
nie długo zacznie się już coś dziać.Postaram się
dodawać rozdziały w miarę często.
Komentarze miło widziane,gdyż
motywują do pisania ♥
Awwwww Swietny :*
OdpowiedzUsuńŚwietny :)) Czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńzapraszam ---> http://new-life-fanfiction-jb.blogspot.com
Super pisz dalej , czekam ;**
OdpowiedzUsuńSuper !!!! Czekam na next !!!
OdpowiedzUsuń